SŁOWO  NA  NIEDZIELĘ   


29 września 2024 – XXVI Niedziela Zwykła












Kto bowiem nie jest przeciwko nam,
ten jest z nami.










Mojżesz w pierwszym czytaniu liturgicznym dał dowód prawdziwej wielkoduszności. Nie bał się konkurencji odnośnie spraw Bożych. Wyraził zadowolenie, że również inni mężowie przyczyniają się do chwały Bożej, nie tylko on.

Zazdrość jest źródłem wielu grzechów i zbrodni. Przestrzega przed nią Talmud żydowski, przypominając, że Jakub wyróżniając Józefa wzbudził zazdrość u jego braci, która stała się źródłem całego pasma tragicznych następstw dla Józefa i całego narodu żydowskiego. Czytamy w Talmudzie: „Nigdy nie należy wyróżniać jednego dziecka spośród innych. Jakub dał Józefowi o dwa łokcie materiału na szatę więcej niż innym synom, a oni mu pozazdrościli i sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły, a ojcowie nasi poszli do Egiptu”.

 

W dzisiejszej Ewangelii Chrystus Pan piętnuje uczucie zazdrości, któremu dali wyraz apostołowie. Oni, jako apostołowie, czuli się powołani przez Chrystusa, by głosić Jego naukę i wyrzucać złe duchy z ludzi. Tymczasem ktoś zaczął im odbierać pracę. Poczuli się zagrożeni w swym powołaniu. Ich ambicja została urażona.


Nie przynależność decyduje

Jan powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy; i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”. Lecz Jezus odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.

Jeśli twoja ręka dla ciebie jest powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”.

Warto jest dużo dać w zamian za wyzbycie się grzechu. Grzech jest bowiem największym nieszczęściem, jakie może spotkać człowieka. Obiektywnie jest czymś gorszym niż utrata nogi czy ręki. Każdy grzech utrwala bowiem nasz egoizm, a z nim do Nieba wejść się nie da.

Zamiast grzeszyć, weźmy się za czynienie dobra, a szybko zaczną dokonywać się naszymi rękami wręcz cuda. Kto czyni dobro, już stoi po stronie Jezusa, już jest Mu bliski. Taka czy inna przynależność nie ma tu większego znaczenia. Przynależność do Kościoła bardzo ułatwia bliskość z Bogiem, ale nie jest jej warunkiem.

O. Mieczysław Łusiak S

 

Bo nie chodził z nami

Wydawać by się mogło, że słowo „monopol” dotyczy tylko ekonomii. Okazuje się jednak, że czasami wkracza ono także w takie dziedziny życia, w których tzw. praktyk monopolistycznych wcale byśmy się nie spodziewali. Więcej: niekiedy dotyka nawet samej wiary.

Nasza współczesna panorama religijna rozciąga się gdzieś pomiędzy Radiem Maryja a Tygodnikiem Powszechnym. I gdy tak popatrzeć na jedną stronę, na drugą i na sam środek, nietrudno zauważyć, że w każdym miejscu i po każdej stronie znajdą się tacy, którzy dobrze wiedzą, że wybrana przez nich droga jest jedynie słuszna. Niekiedy przekonanie o słuszności tego, co się robi, jest tak głębokie, że ów wszystkowiedzący nie tylko mówi, co jest dobre, a co złe, ale zaczyna nawet decydować, kogo można nazwać dobrym i kto może dobrze czynić.

Wczytując się w słowa dzisiejszej Ewangelii, nietrudno zauważyć, że także w gronie apostołów byli tacy, którzy dobrze wiedzieli, jaką drogą trzeba iść, ale w swojej gorliwości za daleko się zapędzili! Zaczęli nie tylko mówić, jakie są kryteria przynależności do wspólnoty, ale także poprzez czyje ręce Pan Bóg może działać cuda. Taki święty monopol pod wieloma względami mógłby być oczywiście bardzo wygodny. Pan Bóg nie poskąpił nam jednak wolności i już na samym początku, we wspólnocie apostołów, zburzył tego rodzaju myślenie: „Nikt, kto czyni cuda w imię Moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa [...], nie utraci swojej nagrody”.

Bogactwo Kościoła to między innymi różne drogi wiary, którymi kroczą poszczególni ludzie. Bogactwem Kościoła są również rozmaite spojrzenia na sprawy życia społecznego i narodowego. Bogactwem jest wreszcie wielość przeżyć związanych z samym życiem Kościoła, który otwiera się na wszystkich, co szukają prawdy i dobra.

Warto uświadomić sobie, że przeżycie, które towarzyszyło uczniom Pana Jezusa, nieustannie jest obecne w ludziach wierzących. To właśnie z niego rodzi się pokusa negacji drugiego człowieka – być może „jednego z tych małych, którzy wierzą”. Właśnie dlatego trzeba prosić Boga, abyśmy nie byli powodem niczyjego grzechu i wciąż na nowo wsłuchiwać się w odpowiedź Mistrza, który mówi „nie zabraniajcie...”.

Dariusz Madejczyk


On do nas nie należy

Apostoł Jan uważa, że tylko Dwunastu ma prawo działać w imię Jezusa: „Widzieliśmy człowieka, który w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie należy do nas”. Jezus natychmiast rozrywa ten ścisły krąg, rozszerzając go do maksimum: „Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami”.

U Mateusza jednak potykamy się o „kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie”. Inna reakcja? Tak, ponieważ sytuacja jest inna. U Mateusza Jezus zostaje oskarżony przez faryzeuszy o zmowę z diabłem! Reaguje gwałtownie: Nie chcecie być ze Mną. Oni uczynili świadomy wybór – najstraszliwszy, jakiego człowiek może dokonać: widzieli Jezusa, słuchali Jezusa i są przeciwko Niemu.

U Marka (i Łukasza) jest inaczej: chodzi o człowieka dobrej woli: „Ponieważ czyni cuda w moje imię, nie może być przeciwnikiem. Nie jest przeciwko nam”.

A zatem jest z nami? Wydaje się to dosyć optymistyczne.

W tym punkcie zawsze będziemy podzieleni na chrześcijan otwartych i chrześcijan nieufnych. Jan jest zwolennikiem getta: „Ten człowiek nie należy do nas”. Trzeba sprawdzić. Ślepe otwarcie nie byłoby lepsze od sekciarskiego zamknięcia się we własnym kręgu.

Myśląc o niektórych z tych, którzy wzywać będą Jego imienia („Panie, Panie, w Twoje imię prorokowaliśmy i wyrzucaliśmy złe duchy, i czyniliśmy cuda”), Jezus powiedział surowo: „W dniu sądu oświadczę im: nigdy was nie znałem”.

Dlaczego? Ponieważ żyli obłudnie. Bardzo pięknie mówili: „Panie, Panie!”, byli specjalistami od spraw religijnych, ale prowadzili złe życie: „Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!”.

Oto kryterium, które pomoże nam zadecydować, czy ten albo tamten należy do nas: nie „Panie, Panie!”, lecz troska, aby nie być złym.

Ktoś powie, że kryterium jest szerokie? Z pewnością. Tym bardziej że trzeba je stosować w sposób dynamiczny: zobaczyć, czy w tym momencie ten człowiek stara się być dobry. Jeśli tak, należy do nas, niezależnie od jego przeszłości. Nie odrzucajmy go tylko dlatego, że jest trochę inny, że nie jest zbytnio praktykujący albo ortodoksyjny. Że może nawet jest dosyć daleko od Chrystusa, ale czuje się przez Niego przyciągany.

Sami musimy się zastanowić, czy nasza chrześcijańska grupa jest miejscem gościnnym, otwartym dla innych, czy też jest zamkniętym klubem. Jezus przyszedł, żeby zgromadzić wszystkich ludzi. Jeśli zamykamy drzwi, chcąc by nasza grupa była bardzo porządna, będzie nam ze sobą dobrze. Ale być może nie będzie wśród nas Jezusa.

André Sève

Patrzenie złym okiem

Po tych słowach wypowiedzianych przez Mojżesza należałoby opowiedzieć całą historię biblijną, zwracając uwagę na zazdrość jako na postawę, która występuje w Świętej Księdze. Zazdrość to patrzenie złym okiem na człowieka. Biblia zna uczucie zaciskającego się serca i nieżyczliwości, którą ludzie przeżywają, patrząc na drugiego człowieka, który coś posiada. Na to, co jest przedmiotem ich nieuporządkowanych pragnień. Z tego biorą się zawiść, ambicja, rywalizacja. Chęć zawłaszczenia drąży serce człowieka zawsze, gdy nie potrafi kochać do końca i właśnie patrzy złym okiem na innych. W wezwaniu: „Mojżeszu, Panie mój, zabroń im” zawiera się zazdrość, która niszczy serce i umysł człowieka. Jakże często sami czegoś nie mogąc osiągnąć, ze wszystkich naszych sił wzbraniamy. innym, by na pewno nie byli lepsi od nas. Żebyśmy tylko wzbraniali. Ale w nas rodzi się często prawdziwa nienawiść. Ile razy mi się zdarzyło wysłuchiwać małżonków, którzy po kilku latach wspólnego życia już nie mogą nawet na -siebie spojrzeć z życzliwością. Miłość przerodziła się u nich w nienawiść. Zazdrość niszczy serce człowieka i jest początkiem nienawiści. Musimy się przed nią bronić, mając szerokie i otwarte serce.

„...Krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów”.

Człowiek bogaty, który źle wykorzystuje swoje dobra, ściągnie na siebie gniew Boży; a bramy niebios będą przed nim zamknięte. Jeśli nie potrafisz swojego bogactwa zamienić na szczęście innych, nie możesz być spokojny. Ale któż z nas jest bogaty. To właściwie chodzi o każdego z nas, bo zawsze są tacy, którzy potrzebują naszej pomocy. Obyśmy potrafili tylko to dostrzec. Krzyk uciśnionych, oszukanych, skrzywdzonych przez nas Bóg zawsze słyszy. Nie możemy więc spać spokojnie.

„Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień...”. Pamiętajmy, że tyle nas, ile w drugich. Zapłata nasza jest w niebie, a nie tutaj, na ziemi. Dlatego musimy tak żyć, aby inni patrząc na nas, widzieli, że naprawdę jesteśmy chrześcijanami, to znaczy ludźmi, którzy pokładają nadzieję swego życia w innym świecie. Aby ktoś nam kiedyś nie powiedział, że „żyliśmy beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliśmy serca.”.

„Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”.

Jakże bym chciał, aby te słowa właśnie w tę niedzielę dotarły do wszystkich moich braci w wierze którzy uważają się za lepszych, czy – jak to się teraz mówi – prawdziwych katolików. Mamy być ludźmi pojednania, a nie gorszących podziałów. Szukać tego, co łączy, a nie tylko tego, co dzieli. Ilu jest ludzi, którzy może nie są blisko nas, ale też nie są przeciwko nam. Dostrzegajmy ich przychylność, a widząc ich wątpliwości, próbujmy razem z nimi poszukać odpowiedzi. Nie wyrzucajmy ich z Kościoła. Chrystus tak nie postępował. „Jeden jest Pan, jedna wiara i jeden Kościół”. W Ewangelii, tak jak i w Księdze Liczb, padają podobne słowa, tu wypowiedziane przez Chrystusa: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie”. Jest w nas pokusa niedopuszczania, zabraniania, zakazywania, ale musimy to wszystko przekraczać. W imię Jezusa, którego chcemy naśladować. Prawda zawsze musi być wypowiadana z miłością. I wtedy doświadczamy, co to znaczy, że prawda ma wyzwalającą moc.

Tomasz Dostatni OP


Komentarz do pierwszego czytania

Bóg wziął z ducha Mojżesza i przekazał go starszym ludu. To wydarzenie zapowiada inne, podobne przekazanie Bożego Ducha: z Jezusa na apostołów, a potem wszystkich Jego wyznawców. Poznajemy, że obecność Ducha Pańskiego nie ogranicza się do miejsca i ludzkiej woli. On jest wolny, działa i przychodzi w taki sposób, w jaki chce, i zstępuje, na kogo chce. Mojżesz dobrze wiedział, że człowiek nie może Mu rozkazywać, ani ograniczać Jego działania. Ducha Bożego nic i nikt nie krępuje. Prorokowanie kojarzy się wielu z nas z mówieniem o przyszłych wydarzeniach, ale jest ono także objawieniem Bożej woli czynionym pod natchnieniem Boga. Mojżesz nie był zazdrosny o doświadczenie, które zostało dane Eldadowi i Medadowi oraz pozostałym starszym. On pragnął, by rozszerzyło się ono na cały lud. Jakże to piękne pragnienie!

Pomyślmy dziś o naszej relacji względem Ducha Świętego. Kim On dla nas jest i jak często Go wzywamy? Za czym bardziej podążamy: za Jego natchnieniami czy za swoimi pomysłami, a może wręcz za pokusami? Niech działanie Ducha Świętego w konkretnych osobach, ale i w Kościele, nie wzbudza w nas zazdrości, lecz dziękczynienie i uwielbienie. Wołajmy codziennie o Ducha Pańskiego dla nas i całego świata, bo On, jak mówił o. Arnold Janssen, im częściej i goręcej będzie wzywany, tym potężniej zaznaczy swoje działanie w dziejach ziemi.

 

Komentarz do drugiego czytania

Zaufanie pokładane w bogactwie prowadzi do dramatu. To, co w świecie jest uznawane za cenne i warte zachodu, w Bożej logice okazuje się nic nie warte. Autor listu wskazuje na zniszczalność ziemskich dóbr. Zboże butwieje, piękne szaty są zjadane przez mole, złoto i srebro tracą swój blask. W ostatecznym rozrachunku okazują się bezwartościowe. Gonienie za tymi skarbami sprawiło, że sprzed oczu zniknęły pamięć o wieczności i o Bożych przykazaniach. Gromadzenie dóbr i skoncentrowanie się na tym, by posiadać coraz więcej, zamknęło serca bogaczy na innych ludzi i na Boga. Święty Jakub wspomina, że bogacze w swoim pędzie do nieustannego gromadzenia dopuścili się nawet grzechów wołających o pomstę do nieba. Zrozumienie błędów przyjdzie na sądzie ostatecznym, ale wtedy będzie już za późno na poprawę.

Pomyślmy dziś o swoim stosunku do dóbr materialnych. Zbytnie ich przecenianie nikomu nie wyszło na dobre. W świecie, owszem, można zaimponować tym, co się posiada, ale nie przed Bogiem. On patrzy na serce i na to, jacy byliśmy względem ludzi, jak wykorzystywaliśmy nasze dobra w służbie Panu i bliźniemu. Wszystko, co mamy, otrzymujemy w konkretnym celu. Niech nasze dobra posłużą ku zbawieniu, a nie potępieniu.

 

Komentarz do Ewangelii

Początkowe zdania Ewangelii nawiązują do pierwszego czytania. Zarówno Jozue, jak i apostołowie chcieli mówić do tych, którzy nie byli w ich najbliższym otoczeniu: zabraniamy! Jezus stopuje swoich towarzyszy. Tłumaczy im, że ktoś, kto wzywa Jego imienia nad ludźmi, nie będzie jednocześnie Mu bluźnił. To jest niemożliwe. Jezus zna wiarę każdego z nas i patrzy na nas swoimi oczami, a nie przez pryzmat naszych ocen i osądów. Swoim pouczeniem, skierowanym do apostołów, wskazuje, że głosić i wypełniać Ewangelię można na wiele sposobów. Potem zestawia dwa czyny. Jeden drobny, wręcz prawie nieznaczący, jakim jest podanie kubka wody spragnionemu, a drugi wielki i tragiczny – zgorszenie wierzącego. Za pierwszy czeka nagroda, za drugi kara. Jeśli ktoś czyni jakiekolwiek dobro ze względu na Chrystusa, to jest błogosławiony. Jeśli dopuszcza się czegoś, co spowoduje, że bliźni, szczególnie ten najmniejszy i niewinny, stanie się gorszy, to jest przeklęty. Jezus apeluje do apostołów: nie zabraniajcie innym czynić dobra, bo każde z nich jest przez Boga zauważone. Na głoszenie Chrystusa i czyny miłosierdzia nie ma monopolu żadna grupa, instytucja, czy konkretna osoba. Każda posługa, która przynosi chwałę Panu, jest piękna i potrzebna! To ten, który gorszy i pociąga ku złu, wymaga naszej stanowczej reakcji, naszego mocnego: zabraniam!

Ostatni fragment Ewangelii, mówiący o odcinaniu poszczególnych członków ciała, jest bardzo dosadny i ostry. W ten sposób Jezus chce nam powiedzieć, że z pokusą i grzechem nie wolno dyskutować. Wzywa do radykalnego odcięcia się od tego, co pociąga nas w stronę zła. Przestrzega, że kara ognia piekielnego jest wieczna i nigdy się nie kończy. Walka z własnym grzechem wymaga pewnego rodzaju samookaleczenia i sprawia nam ból, ale czym są te cierpienia i rany w obliczu wiecznej gehenny w piekle? Obyśmy to zrozumieli, zanim będzie za późno.


MYŚL  TYGODNIA

Dzięki miłości Chrystusa możemy żyć odwagą wiary.