SŁOWO  NA  NIEDZIELĘ   


21 kwietnia 2024 – IV Niedziela Wielkanocna










Ja jestem dobrym pasterzem.








Wszystko mamy od Boga jedynie przez Jezusa Chrystusa. W Nim otrzymaliśmy wieczne zbawienie i staliśmy się dziedzicami Boga. W Chrystusie zostaliśmy usynowieni i na dowód tego Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc naszych, wołającego: Abba, Ojcze! A jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy, choć już wiemy, że będziemy do Niego podobni, gdyż zobaczymy Go takim, jakim jest. To, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują, przewyższa nieskończenie wszelkie nasze rozumienie i wyobrażenie.


Dobry Pasterz

Małe stadko Jezusa powiększyło się i będzie się nieustannie powiększać – możemy już oglądać olbrzymie zgromadzenia wiernych. Arcykapłan Kajfasz, nie wiedząc o tym, prorokował: „Niech jeden człowiek umrze za cały lud!”. Jan zaś doda: „Tak, ażeby zgromadzić wszystkie rozproszone dzieci Boże”. Poprzez wieki ku Jezusowi dąży lud, który przekracza wszelkie wyobrażenie, kiedy pomyśli się o zgromadzeniu na końcu czasów.

W tym wszystkim pojawia się niepokój: jakie jest moje miejsce w tym wielkim tłumie. Powinniśmy uczynić wysiłek – zwłaszcza jeśli przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o Jezusie w kategoriach Ty i ja – żeby wpisać się w zamysł Boży: „Chcę, żebyście byli ludem, kocham was jako lud”. Uczestniczymy w niezwykłej przygodzie: cała ludzka historia i zgromadzenie ludzi wokół Jezusa.

Ale co zatem zrobić z tym pięknym obrazem Jezusa, niosącego na swoich ramionach tę jedną owieczkę zagubioną, tę jedną owieczkę ukochaną? Ten obraz pozostaje prawdziwy. Jezus ma podwójną władzę, jakiej nie będzie miał żaden lider: jest przywódcą największego tłumu, ale jednocześnie z każdym z nas potrafi nawiązać najbardziej osobistą i intymną więź.

Na potwierdzenie tego mamy Jego czułe słowa: „Znam owce moje, a moje Mnie znają”. A następne słowa są tak mocne, że zadajemy sobie pytanie, czy dobrze je rozumiemy: jestem dla Jezusa kimś szczególnym i umiłowanym, On pragnie, aby łączyła mnie z Nim więź porównywalna (Janowe jak) z miłością, która jednoczy Go z Ojcem!

Dlaczego nie umiemy powiedzieć całemu światu, że na ziemi żadne dziecko nie jest zgubione, nikt nie jest samotny? Lud gromadzi się, aby tworzyć jedną owczarnię, do której wezwany jest każdy: „Mam także inne owce” – mówi Jezus. Nie zamykajmy owczarni, nie mówmy nigdy: „Ci są z dala od Chrystusa”. W wieczności poznamy, kto – w najgęstszym tłumie – był naprawdę blisko Jezusa.

André Sève

 

Nie będziesz bezrobotnym

Czy przemawia do nas jeszcze ewangeliczny obraz „pasterza”? Zapewne bardziej niż nas poruszała ta przypowieść bezpośrednich słuchaczy Chrystusa, znających z doświadczenia trud i troskę pasterza o powierzone mu owce. Pozostaje jednak podstawowa, ponadczasowa prawda: Chrystus jest zatroskany o każdego! Gromadzi, a nie rozprasza, przygarnia „czarną owcę” i poszukuje zagubionej. On, Zmartwychwstały, pozostaje z nami na drogach tej ziemi i krętych ścieżkach historii aż do skończenia świata. Nie pozostawia nas samych, lecz zaprasza do współpracy! Wzywa po imieniu, by wybrani przez Niego kontynuowali Jego zbawczą misję poprzez posługę Słowa i sakramentów.

Dziś modli się Kościół, by powołani na drogę życia kapłańskiego czy konsekrowanego odpowiedzieli ochotnie na Jego wezwanie. Tak jak kiedyś zawierzył swym Apostołom, tak i dziś zawierza człowiekowi. Lista Dwunastu nie jest zamknięta.

Kim jest kapłan, zakonnik, zakonnica, osoba żyjąca radami ewangelicznymi w świecie? Znamy różne wypowiedzi. Ja też je znam. Jedni mówią o kapłanie: mąż Boży, „alter Christus”, sługa Ewangelii. Ale słyszałem też pełne złośliwości i nienawiści wołanie z końca sali szpitalnej: – Odejdź „klecho”...

Każdy powołany wie, że mimo Bożego daru i wybrania jest tylko człowiekiem i za Piotrem powtarza pełne bólu: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”! Ale wie, że moc w słabości się doskonali i że Bóg wybiera nieraz to, co głupie w oczach świata. Jest świadom, że nosi skarb powołania w naczyniu glinianym. Ogarnia go nieraz pokusa, by szukać bogatych środków do głoszenia Ewangelii, a przecież wie, że o to tylko poganie zabiegają. On nie ma zabierać ze sobą nic poza tym, co konieczne. A jeśli cokolwiek posiada, winien się dzielić, bo „cóż masz, czego byś nie otrzymał”!

Chcą go nieraz ludzie kształtować i oceniać według aktualnych potrzeb. W latach siedemdziesiątych zarzucano kapłanom, że nic nie robią, tylko każą się modlić, pielgrzymować, a przecież od tego nie przybędzie mieszkań ani towarów w sklepie. Potem, gdy Kościół zaangażował się w działalność charytatywną, oskarżenie brzmiało: „Zamiast ludziom mówić o Bogu, Kościół rozdziela dary”. Gdy religia wróciła do szkół, podsuwa się radę: „Religia do kościoła, księża do ołtarzy”. Znamy i inne zarzuty, np.: „Kościół nie popiera reform gospodarczych”. Wobec różnych propozycji świata kapłan zna jedną przestrogę Chrystusa: „Nie bierz wzoru z tego świata”. Więc nieraz musi wołać: Tak nie wolno! Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii, a ta jest znakiem sprzeciwu wobec zła, grzechu, niesprawiedliwości, krzywdy. Pamiętam ożywione spotkanie poświęcone problematyce powołań do służby Bożej w Kościele. Uczestnicy z żarem mówili o potrzebie obecności księdza czy zakonnicy w szpitalu, więzieniu, sali katechetycznej, pośród różnych grup zawodowych. Kończąc spotkanie dodałem: „Gdyby tego wieczoru córka lub syn powiedział, że pragnie wybrać drogę powołania kapłańskiego czy zakonnego, kto z Państwa bez szemrania przyjąłby tę decyzję?”. Jak myślisz, ile rąk było w górze? Tak, ani jednej... A gdyby i Ciebie spotkało to samo pytanie, jaka byłaby Twoja reakcja?

Żniwo wielkie, robotników mało. Dzisiejsza niedziela przypomina młodym, którzy usłyszą głos Bożego wezwania: Nie bój się pójść za Dobrym Pasterzem. Zawsze będziesz potrzebny. Patrz, tyle ugoru do przeorania! Tyle serc skołatanych i obolałych. Tylu Nikodemów chce rozmawiać nocą. Tyle jawnogrzesznic chce usłyszeć słowo przebaczenia i upomnienia. Tylu chorych czeka, byś włożył na nich ręce i modlił się. Tylu chce słuchać słów dobroci, miłości, przebaczenia. Trzeba podjąć dzieło nowej ewangelizacji! Nigdy nie będziesz bezrobotnym!

Roman Kempny


Dobry Pasterz

Na Jezusa jako Dobrego Pasterza można spojrzeć klasycznie. Przez pryzmat urokliwego obrazka. Jezus – Dobry Pasterz – trzyma owieczkę, przytulając ją do serca lub przewieszając przez szyję. Gdy jednak uważnie i sercem wsłuchujemy się w Ewangelię o Dobrym Pasterzu, uderza coś innego. Miłość Dobrego Pasterza to przede wszystkim stanięcie przed stadem owiec, aby je ochronić przed wilkami. To zastępstwo – pozwolenie, by wilki rzucające się na owce zatrzymały się na Pasterzu i rozszarpały Go. Dobry Pasterz daje życie za owce.

Dobry Pasterz daje swoje życie, bo żyje w komunii miłości z owcami. Zna je tak, jak sam jest poznany przez Ojca. Poznanie Boga jest stwarzające i wskrzeszające. Dobry Pasterz poznany przez Ojca ma moc odzyskać życie. Owce poznane przez Niego, czyli te, z którymi się zjednoczył, nabył je swoją krwią, mają moc odzyskać swoje życie dzięki Niemu.

Z kolei, gdy my poprzez kontemplację poznajemy Jezusa jako Dobrego Pasterza, „gdy ujrzymy Go takim, jakim jest”, stajemy się do Niego podobni. Pasterz oddał życie, aby żyć w nas i poprzez nas. On otrzymał nakaz, aby oddać swoje życie i nam daje nakaz, abyśmy potrafili oddać swoje życie za braci.

Powołanie do bycia pasterzem nie jest zarezerwowane dla biskupów i kapłanów. Kapłanem według Serca Bożego staje się każdy z nas na tyle, na ile w posłuszeństwie Duchowi Świętemu składa ofiarę ze swego życia. Tylko przez poznanie – kontemplację Dobrego Pasterza – mam moc oddać swoje życie, czyli mam chęci i siłę do przekroczenia egocentrycznej troski o siebie i o swoje. I co równie ważne, przez więź z Dobrym Pasterzem wiem, jak to życie oddać w konkrecie. Znam przecież Jego głos i daję Mu się prowadzić.

Pasterska posługa nie sprowadza się jednak do oddania życia. Oddanie życia jest środkiem do tego, aby ocalać innych i rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. To posługa jednania ludzi z Bogiem staje się naszą życiową troską i znakiem, że prawdziwie do Dobrego Pasterza należymy.

O powołaniu do ocalania innych przypomniała nam Maryja w Fatimie. Pokazała piekło i ze smutkiem powiedziała: „Módlcie się, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie dlatego, że nie ma nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił”.

O. Paweł


Komentarz do pierwszego czytania

To, co doprowadziło apostołów do otwartego konfliktu z żydowskimi władzami religijnymi, nie było niczym innym jak stanowczym i zupełnym naśladowaniem swojego Mistrza. Do wydarzeń z dzisiejszego pierwszego czytania przyczyniły się z pewnością wcześniejsze: mowa Piotra oraz uzdrowienie chromego od urodzenia. Widzimy, że po Zesłaniu Ducha Świętego naśladowcy Jezusa prowadzą działalność, którą przed swoją śmiercią zajmował się On sam, a więc nauczaniem i uzdrawianiem. Ryzyko rozprzestrzenienia się Dobrej Nowiny na wszystkie ludy prowokuje do interwencji tych, którzy swój autorytet i powagę budowali na precyzyjnym wyznaczaniu granic. Naszą szczególną uwagę może zwrócić w tym tekście symbol głowicy węgła. W języku greckim wyrażenie κεφαλή γωνίας oznacza kamień węgielny i nawiązuje bezpośrednio do tekstu z Psalmu 118. Niemiecki biblista, Joachim Jeremias, proponuje, by wyrażenie to tłumaczyć nie jako kamień fundamentu, ale kamień szczytowy, który spaja w jedno sklepienie i chroni przed zawaleniem się całą konstrukcję. Niezależnie od tego, która z tych interpretacji bliższa jest prawdzie, widzimy, że Chrystus może zostać odrzucony przez budujących na każdym etapie wznoszenia budynku, że mogą Go odrzucić nawet ci, którym budowanie owego gmachu Bożej świątyni zostało polecone z Wysoka.

 

Komentarz do drugiego czytania

Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy – to chyba najbardziej intrygujące zdanie z tego fragmentu Listu św. Jana. Apostoł mówi o tym, że jeszcze nie ujawniło się, czym będziemy, co można tłumaczyć dosłownie jako: jeszcze nie stało się widocznym. Podobnie możemy powiedzieć o ziarnie, które choć rozpoznajemy, to jednak ukrywa ono w sobie wspaniałość rośliny, mającej kiełkować po jego obumarciu. Te Janowe przewidywania dotyczące naszego stanu w wieczności nie opierają się o jego doświadczenie rzeczywistości ziemskiej, ale biorą swój początek ze spotkania z czułością samego Boga. W tym sensie powinniśmy traktować św. Jana jako wiarygodnego świadka wspomnianej miłości, gdyż to on jako jeden z pierwszych zakosztował jej pod krzyżem Zbawiciela.

 

Komentarz do Ewangelii

Już tradycyjnie w całym Kościele IV Niedziela Wielkanocna obchodzona jest jako Niedziela Dobrego Pasterza. To dzień szczególnej modlitwy wspólnoty wierzących o liczne i święte powołania do służby Bożej. Dzisiejsza Ewangelia jest więc dla nas wszystkich lekcją modlitwy, wskazuje bowiem, o co powinniśmy się modlić, jakich pasterzy dla Kościoła wypraszać u Boga. Greckie oryginale wyrażenie Dobry Pasterz (gr. Καλός Ποιμήν) tłumaczyć możemy także jako Piękny Pasterz. W jednej z adhortacji św. Jana Pawła II przeczytamy, że pośród wielu zadań osób życia konsekrowanego wyjątkowo ważnym jest ukazywanie Chrystusa – Pasterza jako nieskończonego piękna, które samo zdolne jest zaspokoić wszystkie pragnienia ludzkiego serca (Jan Paweł II, Vita Consecrata 16). Słowo καλός zostało użyte w Ewangelii dwukrotnie również w odniesieniu do wina, jakie Chrystus ofiarowuje weselnikom w Kanie Galilejskiej. Łącząc te dwa wydarzenia, możemy więc w sensie duchowym widzieć w Dobrym Pasterzu kogoś, kto nie ucieka we własne życzeniowe interpretacje rzeczywistości, ale dotyka realnych problemów różnorakich braków i to, co bezwartościowe, z Bożą pomocą stara się przekształcić na drogocenny dar dla całej zgromadzonej na świętowaniu wspólnoty.


MYŚL  TYGODNIA




Doświadczenie pragnienia Boga zakłada uznanie
własnej słabości, grzeszności i ograniczoności.
Ale zakłada też, że bez Boga tak naprawdę
nie mogę być szczęśliwym człowiekiem.