SŁOWO  NA  NIEDZIELĘ   


3 grudnia 2023 – I Niedziela Adwentu








Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie,
kiedy czas ten nadejdzie.








Zbliża się już koniec wszystkiego, a im bliżej końca czasów, tym bardziej mamy czuwać i być gotowymi na drugie przyjście Pana w wielkiej chwale i potędze. Nadchodzi bowiem dzień Boży, o którym wie tylko Ojciec, gdy niebiosa w ogniu stopnieją i rozpalone żywioły rozpłyną się, a ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną. To będzie dzień, gdy każdy stanie przed trybunałem Chrystusa, a jeśli sprawiedliwi z trudem dostąpią zbawienia, to bezbożni i grzeszni, gdzież się znajdą?

 


Bóg przychodzi

Co roku Adwent uświadamia nam, że znowu za bardzo przywiązaliśmy się do tego świata i zagnieździliśmy się zbytnio w teraźniejszości. Zapomnieliśmy, że ten świat będzie miał swój kres i że nic nie pozostanie takie, jakie jest. Adwent każe nam spojrzeć, wybiec w przyszłość. Jest ona tak samo jak teraźniejszość pełna i światła, i ciemności. Ale naszą przyszłością jest Jezus Chrystus! On jest Tym, który przyszedł i który przyjdzie powtórnie; On jest Tym, który nieustannie przychodzi. A chrześcijanie czekają na Jego dzień, Jego Adwent. Adwent to znaczy: przyjście, przyjście Boga do człowieka. Bóg wychodzi nam naprzeciw: daje nam teraźniejszość, czas obecny jako czas łaski, jako drogę w przyszłość. „Ja jestem drogą” – mówi Jezus, Wcielony Bóg, który wszedł w naszą rzeczywistość.

Adwent przypomina, że chrześcijanie to ludzie pełni wdzięczności i błogosławionej niecierpliwości. Jak mówi św. Paweł, mamy być wdzięczni za dary Ducha: za wiarę i nadzieję na „objawienie się Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Jego przyjścia winniśmy niecierpliwie wyczekiwać, Jemu mamy wyjść naprzeciw, do Niego wytrwale zdążać. A stopień naszej świętej niecierpliwości zależy od wielkości naszej wiary i miłości. Ich zaś świadectwem w codzienności jest wierność. Czy może być wierny ktoś, kto spotkanie z Panem odkłada niemalże na święty nigdy?

Adwent nawołuje nas do czujności: „Uważajcie i czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” – głosi dzisiejsza Ewangelia. Czuwać to znaczy: widzieć jasno rzeczywistość, w której żyjemy i rzeczywistość, ku której zmierzamy. Jest nią Chrystus, który już teraz przebywa pośród nas w swoim słowie, sakramencie i bracie.

Adwent ogłasza, że Bóg jest blisko, bardzo blisko. Można się z Nim spotkać. My, ludzie, nie mamy żadnej miary, którą moglibyśmy zmierzyć Jego niezmierzoność; nie mamy rąk, które mogłyby Go uchwycić; nie dysponujemy pojęciami, które mogłyby ująć Jego istotę i pomogłyby nam Go pojąć. Ale On dał nam serce zdolne Go szukać i znaleźć. Bóg jest blisko, choć w ukryciu.

Rozpoczynający się dziś czas Adwentu wzywa nas do powrotu na Boże drogi, ażeby przychodzący Pan nie zastał nas zbłąkanych na bezdrożach, w ciemnych zaułkach i ślepych uliczkach.

Adam Kalbarczyk


Komentarz do pierwszego czytania

Dzisiaj rozpoczynamy kolejny w naszym życiu wiary rok liturgiczny. Rozpoczynamy go od Adwentu. To czas, w którym chcemy rozważać tajemnicę przychodzącego Boga, który: przyszedł dwa tysiące lat temu, stając się człowiekiem; przyjdzie na końcu czasów; przychodzi do nas dzisiaj, tu i teraz, na wiele sposobów, które dzięki wierze możemy rozpoznawać. Dlatego chcemy wsłuchać się dzisiaj w Jego słowo, które podpowiada nam, jak przeżyć ten czas łaski, żeby przypadkiem nie rozminąć się z przychodzącym do nas Bogiem.

Prorok Izajasz przypomina nam, kim jest przychodzący do nas Bóg. Na początku czytania słyszymy słowa: „Ty, Panie, jesteś naszym Ojcem, Odkupiciel nasz – to Twoje imię odwieczne”. Także zakończenie dzisiejszej lektury Izajasza wskazuje jednoznacznie, że Bóg to nasz Ojciec: „A jednak, Panie, Ty jesteś naszym Ojcem”. W czasie tego Adwentu warto myśleć o Bogu jak o dobrym Ojcu, który kocha swoje dzieci, troszczy się o nie, chce do nich mówić i prowadzić je przez życie. Przed tym Bogiem, naszym Ojcem, warto stawać w prawdzie, także o swoich grzechach. To nie jest proste, lecz świadomość tego, że miłosierdzie Boga-Ojca jest nieskończenie większe od naszych największych upadków, pozwala nam przełamać ten lęk, obawę, przed krytyką, odrzuceniem, karą. Bo odpowiedzią Boga na nasz grzech jest nie kara, lecz miłosierdzie.

 

Komentarz do drugiego czytania

Początek Adwentu i początek Pierwszego Listu świętego Pawła do Koryntian. Warto zwrócić uwagę, o czym pisze Apostoł na początku swojego dzieła. „Łaska wam i pokój od Boga Ojca naszego i od Pana Jezusa Chrystusa! Bogu mojemu dziękuję wciąż za was, za łaskę daną wam w Chrystusie Jezusie”. Paweł mówi o dziękczynieniu. Użyte w tym miejscu greckie słowo „eucharisteó”, od którego pochodzi słowo Eucharystia, przypomina nam o tym, żeby być wdzięcznym: Bogu i ludziom.

Ta wdzięczność uświadamia nam, że nie jesteśmy na tym świecie sami, że potrzebujemy drugiego człowieka, który jest w stanie uzupełniać nasze braki, że nie wszystko w swoim życiu zawdzięczamy sobie samym. Kilka rozdziałów dalej Paweł napisze: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał”. Powodów do dziękczynienia, jeśli tylko chcemy, możemy znaleźć bardzo wiele. Co więcej, są takie sprawy w naszym życiu, które otrzymaliśmy, a nie zrobiliśmy nic, aby je otrzymać: dar wiary, dar sakramentów, życie, dar czasu. Warto być wdzięcznym, bo coś oczywistego dla nas, to, że coś mamy i w ogóle nad tym się nie zastanawiamy, może w pewnym momencie stać się nie tak oczywiste: zdrowie, praca, dar słuchu czy mowy, nasi bliscy.

 

Komentarz do Ewangelii

Słowem kluczem dzisiejszej Ewangelii jest słowo: „czuwać”. Pojawia się ono aż cztery razy. Po co Jezus je powtarza? Może po to, żebyśmy tegorocznego Adwentu po prostu „nie przespali”. Gdy czekamy na ważne wydarzenie, ważną osobę, to oczekiwanie nigdy nie jest czymś biernym. Przygotowania do ślubu, rozmowy o pracę, ważnego spotkania czy wystąpienia – robimy wiele rzeczy, żeby jak najlepiej do tego momentu się przygotować. Bo od tego przygotowania zależy, jak to ważne wydarzenie przeżyjemy.

Adwent – to okres przygotowania na przyjście Pana w tajemnicy Jego Wcielenia. Zwieńczeniem Adwentu jest celebrowanie Uroczystości Narodzenia Chrystusa. Ale to nie jedyne przychodzenie Pana do nas. Bardzo istotne są „przyjścia Chrystusa” do nas w „naszym dziś”. Pięknie widzimy to w Ewangelii Łukaszowej, w której wielokrotnie powtarza się to słowo – „dziś”: Narodzenie Chrystusa, nauczanie w synagodze w Nazarecie, odpuszczenie grzechów i uzdrowienie paralityka, spotkanie z Zacheuszem, obietnica raju dla dobrego łotra. Te wszystkie zbawcze wydarzenia dokonują się w ludzkim „dziś”. Do nas, ludzi żyjących w XXI wieku, Chrystus także chce przychodzić, w naszym „dziś”. Każde czytanie lub słuchanie Słowa Bożego, każda spowiedź, każda Eucharystia, każdy moment modlitwy – to doświadczenie Boga przychodzącego. Warto „być czujnym”, żeby w czasie tych najbliższych trzech tygodni, nie przegapić przychodzącego do nas Boga.


Niech nie zastaną was śpiących

Jezus kładzie wielki nacisk na konieczność czuwania: „Niech nie zastaną was śpiących!”. Ale czego tak naprawdę od nas oczekuje? Abyśmy żyli w stanie pogotowia? Abyśmy byli odźwiernymi, którzy nigdy nie mają prawa spać?

Odźwierny z tej przypowieści musi bowiem być czujny „z wieczora, o północy, o pianiu kogutów, czy rankiem”. W czasach Jezusa takie wymienienie czterech pór rzymskiej straży było sposobem powiedzenia: „Całą noc”. Czyżby Jezus domagał się naszych nocy? W dzień mielibyśmy żyć sobie spokojnie, ale gdy tylko zapadnie noc, powinniśmy czekać – aż do samego świtu! Na co? Na swoją śmierć? Na koniec świata? Na Jego chwalebne przyjście? („Jezus mówił uczniom o swoim przyjściu”).

Tego wszystkiego powinniśmy oczekiwać, zgodnie ze znaczeniem okresu liturgicznego, w który dzisiaj wkraczamy: Adwent, czas oddawania czci Chrystusowi przychodzącemu do naszego życia i do naszego świata, od Jego pierwszego przyjścia w noc Bożego Narodzenia, aż po ostatnie chwalebne przyjście na końcu czasów. Adwent jest litanią czasów: Jezus przyszedł, Jezus przyjdzie znowu, Jezus przychodzi.

Przychodzi w tej chwili, tu, gdzie teraz jestem, do tego, co teraz robię – o ile moje serce czujne jest na Jego sposoby przychodzenia. Chrześcijanin jest ciągle na czatach, oczekując na osobiste odwiedziny Pana, ale jest także uważny na znaki czasu, na zmierzanie świata do tego wielkiego dnia, jest człowiekiem będącym stale w pogotowiu.

– Nawet nocą?

– Dobrze, powróćmy do tej nocy.

W Piśmie Świętym noc jest symbolem świata ziemskiego, jako przeciwieństwo świata, który nadejdzie i który będzie światem jasności. Stwierdzenie, że mamy czuwać nocą oznacza, że całe nasze istnienie tu, na ziemi, rozgrywa się w pewnego rodzaju nocy.

– Ale podczas Bożego Narodzenia usłyszymy ten piękny tekst z Księgi Izajasza: „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie”?

– To prawda, Jezus jest naszym światłem, przyszedł, abyśmy żyli w światłości. „Kto idzie za Mną – powiedział – nie będzie chodził w ciemności”. To zdanie jest jednym z najpiękniejszych i jednym z najmocniejszych zdań w Ewangelii: Jezus wydziera nas nocy. Ale jeśli za Nim idziemy! I właśnie dlatego nie wolno nam spać.

Śpimy – w sensie duchowym – kiedy tracimy stopniowo nasze chrześcijańskie odruchy. Doskonale widzimy, że należałoby się zaangażować tu, nie pozwolić, by wciągnięto nas tam, ale dajemy sobą kierować, poddajemy się powierzchownym poglądom, pogłoskom, nastrojom. Mówimy sobie: „Ludzie modlą się coraz mniej, ja zresztą też”. Ale nic z tym nie robimy. Myślimy: „Powinienem bardziej zaangażować się w życie mojej parafii”. Albo: „Staję się egoistą... jestem kłótliwy...”. Ale brak nam jakiejkolwiek prawdziwej chęci zmiany. Stopniowo światło Ewangelii blaknie, wygasa, żyjemy „tak jak wszyscy”, w ciemności – tak jakby Chrystus nigdy nie przyszedł.

Tak jakby nie przychodził stale! Wezwanie, aby kochać, aby pomagać, aby walczyć o sprawiedliwość, to On. Zachęta, aby odnowić swoją wiarę i lepiej nią żyć, lepiej ją przekazywać, to On. On jeden może dać nam siłę wytrwania w chorobie, On jeden może uczynić naszą starość „życiem, które się wznosi”. Każde Jego przyjście jest darem życia. Dlatego tak bardzo nalega: „Czuwajcie. Nie śpijcie, macie tylko jedno życie”.

André Sève

  

Uważajcie i czuwajcie...

Adwent oznacza „przyjście” (łac. adventus). Dla nas jest to czas liturgicznego przygotowania do przeżycia na nowo narodzin Syna Bożego z łona Maryi „w pełni czasu”. Jest to czas prawdziwej nadziei dla wszystkich ludzi, czas nowych perspektyw, nowych wyzwań. Z tym wiąże się jednak potrzeba przemiany, odrzucenia dawnego sposobu życia, radość oczekiwania i gotowość na spotkanie. „Czuwajcie i módlcie się, byście nie popadli w pokuszenie”. „Czuwajcie... Duch wprawdzie pełen zapału, ale ciało słabe”. „Czuwajcie i bądźcie mocni w wierze”. „Czuwajcie wytrwale”. „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie!”.

W powtarzających się wezwaniach wyraża się podstawowe przekonanie: że człowiek, istota historyczna, podlega zmęczeniu, nie może wyrwać się o własnych siłach z przytłaczających go słabości, przywar i grzechów. Każdy chrześcijanin musi być przekonany, że nikt nie może być pewny swego wytrwania i że największe niebezpieczeństwo czyha na tych, którzy mniemają, iż doszli do tego stopnia równowagi, że nie potrzebują żadnego środka ostrożności.

Nowotestamentowe wezwanie do czuwania mówi nam, że szatan stara się pozbawić nas radości wiary i nadziei chwały życia wiecznego. Zawsze jesteśmy atakowani w tych zasadniczych punktach. Trzeba więc czuwać, wiedząc, że w tej walce nie ma spoczynku i że w każdej chwili może zawładnąć nami smutek i zniechęcenie, a nasz duch rozproszy się w zewnętrznych radościach, które osłabiają wiarę.

Prorok żali się więc i pyta Boga: „Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą?”. Serce nieczułe to symbol braku wrażliwości, braku czujności i zagubienia. Stąd też gorące wołanie: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił”. Prośba ta znajdzie swoje odzwierciedlenie w starożytnej pieśni o Matce Bożej: Rorate caeli desuper, tj. „Spuśćcie rosę, niebiosa”. Właściwie taka tęsknota za Zbawicielem, za Jego łaską, tchnie z każdej pieśni adwentowej. Starotestamentalna nadzieja ludu wybranego oparta jest jednak na mocnych podstawach: „A jednak, Panie, Tyś naszym ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. My wszyscy jesteśmy dziełem rąk Twoich”.

Apostoł Paweł wiele razy powracał do tematu czuwania i wytrwałości w modlitwie. On też zapewniał gminę w Koryncie, że w Chrystusie spełniły się ich oczekiwania i zostali wzbogaceni we wszystko: „we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, bo świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was, tak iż nie doznacie braku żadnej łaski, oczekując objawienia się Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Czuwającym i wiernym Pan niczego nie poskąpi.

Odzwierciedleniem dobroci i hojności Boga jest ewangeliczny „człowiek, który udał się w podróż”. Przed wyprawą każdemu wyznaczył konkretne zadania. Sługom pozostawił swój dom, powierzył im „staranie o wszystko” (o cały swój majątek), a odźwiernemu „przykazał, żeby czuwał”. „Troska o wszystko” to nic innego jak zawierzenie człowiekowi daru życia – wielkiego skarbu złożonego w jego dłonie. Nikt nie wie, kiedy Pan powróci, kiedy zażąda rozliczenia z powierzonego dobra. Ewangelista przestrzega tylko, by „niespodzianie przyszedłszy, nie zastał [nas] śpiących”.

Czuwajmy więc wytrwale na modlitwie! W czasie roratnich nabożeństw wołajmy z nadzieją: „Spuśćcie nam na ziemskie niwy, Zbawcę z niebios, obłoki”. Prośmy też o wstawiennictwo Maryi Panny, byśmy w adwentowych tygodniach oczekiwania mogli czuwać z Nią, z naszymi braćmi i siostrami, aby dokonała się w nas przemiana serc, a z niej wyrosło takie życie, w którym mimo trudności, zniechęcenia, rozczarowań – w głębi naszego jestestwa – oddani będziemy Chrystusowi i znajdziemy schronienie w ręku Boga.

Jan Kochel


MYŚL  TYGODNIA

Przyjście Pana jest spełnieniem nadziei, a Jego obecność napełnia każdego prawdziwą radością i przynosi pokój.