|
|
|
30 listopada 2025 – I NIedziela Adwentu |
|
Komentarz do pierwszego czytania Izajasz wspomina, że na końcu czasów narody popłyną do góry świątyni Pana. Użyty tu hebrajski zwrot naharu jasno wskazuje ruch cieczy – o tyle interesujący, że w pobliżu Świętego Miasta, zarówno w starożytności, jak obecnie, brakowało naturalnego cieku wodnego. Rozwiązanie tego paradoksu znaleźć można w późniejszym proroctwie Ezechiela, w którym ukazany jest obraz wody wypływającej spod progu świątyni. Właśnie to źródło, które dalej zamienia się w życiodajną i uzdrawiającą rzekę stanie się też nośnikiem, dzięki któremu wszyscy będą mogli dotrzeć do świątyni Pańskiej. Spełnienie tych obietnic odnotowuje przy wypełnieniu czasów Ewangelia Jana, gdy opisuje, jak krew i woda wypłynęły z boku Ukrzyżowanego, wypełniając tym samym same słowa Jezusa głoszącego podczas Święta Namiotów, że z jego wnętrza popłyną strumienie wody dającej życie, a także po wjeździe do Jerozolimy, że gdy zostanie wywyższony nad ziemię, pociągnie wszystkich ku sobie. Jak wszystkie biblijne proroctwa, także i to znalazło swoje wypełnienie w życiu Jezusa, który jest nie tylko źródłem świętości, ale także drogą do niej prowadzącą, przyciągając wszystkich, którzy chcą oddać chwałę Najwyższemu.
Komentarz do drugiego czytania Św. Paweł uderza w nutę lekkiego niepokoju, wskazując, że sposobny czas już nadszedł. Nie ma na co czekać! Czasy się wypełniły, noc przeminęła i dzień się przybliżył. To nie tyle chwila graniczna, rozdzielająca teraźniejszość od przyszłości, ale już przejście na drugą stronę, gdzie przyszłość staje się teraźniejszością. Adwent ma być nie tyle czasem oczekiwania, ale aktywnego przygotowania, nałożenia zbroi światła, którą Apostoł dokładnie opisuje w Liście do Efezjan. Tak gotowi, możemy kroczyć w blasku dnia – nie jako ci, którzy dają się uśpić złudzeniom nocy, lecz jako świadkowie tego Światła, które już wzeszło w Chrystusie. Adwent nie jest więc snem o przyszłości, ale decyzją na dziś, by żyć przejrzyście, w pokoju. Pokoju, ale nie spokoju – nie chodzi o pasywne czekanie, aż wszystko samo się rozwiąże, albo Bóg załatwi sprawę, lecz o przejście w ofensywę światła. W końcu to bramy piekieł mają Kościołowi ulec, tak jak ciemność rozprasza się w promieniach światła. Do takiej czujności wzywa Paweł u progu czasu przygotowania.
Podobne wezwanie rozbrzmiewa w Ewangelii, która też przedstawia więcej konkretów, dotyczących Dnia Syna Człowieczego. Uderza pewien indywidualizm tego wydarzenia, mimo iż skutki jego są globalne. Pomimo zdawałoby się czytelnych i długotrwałych znaków jak podany przykład budowy arki (a także dość absurdalnych – ogromna łódź na środku pustyni (!)), współcześni pochłonięci są sprawami codziennymi i nie spostrzegają tego, co się dzieje. Co ciekawe, dalszy tekst nie neguje samego zajmowania się codziennością – zarówno dwaj, jak i dwie, pracowali przy zwykłych czynnościach. Coś jednak wpłynęło na to, że część została zabrana, a część pozostawiona. Była to zapewne czujność na niespodziewane, zasygnalizowana przez użyty tu grecki zwrot dokite. Nie mówi on jedynie o zwykłej obserwacji, ale o czujności nacechowanej teologiczną odpowiedzialnością: bycie gotowym w każdym momencie, aby rozpoznać i odpowiedzieć na działanie Boga. Podkreślona jest przez to nieprzewidywalność i brak możliwości przygotowania „z wyprzedzeniem”. Nagłość tego przyjścia uwypukla kontrast między tym, co trwałe, a tym, co przemija. Czuwanie staje się więc nie tylko praktyką, lecz sposobem istnienia, które pozwala ocalić sens pośród zmienności świata. Czuwajcie, bo nie wiecie
Zależnie od tego czy jesteśmy gotowi wybrać Boga tu i teraz, czy też nie, w różny sposób będziemy reagowali na Jezusowe wezwanie do czujności. Dla kogoś niezdecydowanego będzie ono majaczącym na horyzoncie życia ostrzeżeniem, związanym z nieprzyjemnym pytaniem: ile jeszcze mam czasu na podjęcie najważniejszej życiowej decyzji? Ktoś taki ma skłonność do dalszego odkładania tej decyzji z nadzieją, że w przyszłości będzie jeszcze wystarczająco wiele czasu, by zdążyć z jej podjęciem. Natomiast ktoś, kto nie obawia się już teraz wybrać Boga jako życiowego przewodnika, potraktuje Jezusowe wezwanie do czujności inaczej. Będzie ono dla niego zaproszeniem do wytrwania w tym wyborze. Nie będzie w nim nieprzyjemnego uczucia, że najważniejsza życiowa sprawa nie została jeszcze załatwiona. Pytanie o to, czy przyjście Syna Człowieczego nastąpi wkrótce lub dopiero za jakiś czas, przestaje być wtedy najważniejsze. Najważniejszy życiowy wybór został dokonany, więc przyjście Pana nie będzie już dramatycznym zaskoczeniem. Ks. Marian Machinek MSF
„Bracia! Otrząśnijcie się ze snu!”. Tym naszym snem jest rutyna. To ona zakrywa przed nami nieubłagany upływ czasu. Jezus opisuje tę rutynę: „Za dni Noego jedli, pili, żenili się...”. Jeden człowiek wyzwala się w porę: „Noe wszedł do arki”. Lecz inni nadal żyli tak samo „i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich”. Rutyna nas pochłania. Przypomnijcie sobie te wszystkie: „Należałoby coś z tym zrobić... Muszę się tym zająć... To nieprawdopodobne, jak ten czas ucieka... Gdybym mógł jeszcze raz zacząć od nowa... Gdybyśmy wcześniej wiedzieli...”.
Gotowi na co? Trzeba powtarzać to wezwanie do czujności, ponieważ powtarza je Jezus, ale chodzi o czujność wartościową. Może ona przybrać kształt paraliżującego lęku albo też stać się jakimś „czy warto?”, obracającym się w pogardę dla świata i dla tego, co ziemskie. Nie, przeciwnie, ewangeliczna czujność to pełne mocy życie chwilą obecną, ponieważ w nim właśnie weryfikujemy nieustannie wartość zaangażowania i czujności tego, co robimy. Nasze przyzwyczajenia (praca-telewizja-samochód), nasze troski (więcej zarobić, skończyć daną pracę), nasze plany wypoczynkowe (byle do soboty, byle do wakacji) – czy wszystko to czyni nas ludźmi, którzy w pełni korzystają z życia? A gdzie jest miłość, to znaczy życie stuprocentowe? Gdzie jest służba braterska, misyjny zapał, modlitwa? „Nie mam czasu”, to niekiedy okrzyk intensywnego życia. Ale jakże często jest to stara śpiewka naszej rutyny. Chrześcijańska czujność to po prostu życie przed Bogiem, życie z Bogiem. Czynności są dokładnie te same, ale mają one dodatkową wartość, głębię. „Jeden będzie wzięty, drugi zostawiony”. Czujni zakorzeniają się już w wieczności, podczas gdy rutyniarze we wszystkim pozostają na powierzchni, w każdej chwili mogą zostać zmieceni. Prawdziwa czujność nie tylko że nie odbiera upodobania do spraw ziemskich, ale wręcz nadaje posmak poznawaniu, pasjonującemu zdobywaniu wiedzy. Jakże wspaniale jest być człowiekiem, który – poprzez wszystko, czego doświadcza – kształtuje siebie dla wieczności i kształtuje cząstkę wiecznej ludzkości! Antyrutyna? Myśleć, zaczynać na nowo, nie pozwalać, żeby życiem rządził jedynie zegarek, terminarz, przyzwyczajenia i rozmaite „przecież zawsze tak robiłem”. Chrześcijanin, który „jest gotowy”, przeżywa swoją codzienność w sposób wolny i świadomy, i przez to czujny jest na to, co nieoczekiwane – również na tę godzinę niezwykłą, ostatnią, która być może przyjdzie jak złodziej: „Bądźcie zawsze czujni, abyście nie zostali zaskoczeni”. W chwili, w której się nie domyślacie... Niepewność to jedno ze słów kluczy naszego czasu. Na zupełnie różnych płaszczyznach życia, od spraw gospodarczych poczynając, a na domowych kończąc, mówi się o niepewności - niepewnych czasach, niepewnej sytuacji, niepewnej pracy. Ta suma niepewności bywa dla niektórych przytłaczająca, staje się źródłem apatii i zniechęcenia.
Czyż nie jest tak, że wiele zniechęcenia w życiu duchowym, i w ogóle w naszej religijności, bierze się właśnie z różnych drobnych chwil zapomnienia? Mimo obietnic, wysiłków, a nawet modlitw o wytrwanie na dobrej drodze, niejednokrotnie doświadczamy upadków, które pojawiają się właśnie wtedy, gdy zabraknie czuwania. „Czuwajcie, więc...”, mówi Chrystus do uczniów. Jeśli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić, jak było za dni Noego, kiedy niektórzy nie spostrzegli się, że przyszedł potop, może w tej tramwajowej scence z codziennego życia - która powtarza się chyba każdego dnia - odkryje cień tego, o czym mówi nam Ewangelia. Żeby dotrzeć do celu, wytrwać w dobrym, mieć serce przygotowane na spotkanie z Jezusem w Komunii Świętej, trzeba czuwać, być uważnym i odważnie spoglądać w przyszłość. Jako ludzie wiary nie możemy ulegać zniechęceniu. Adwent to zawsze czas nowego entuzjazmu - wezwanie do życia. „Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas, niż wtedy, gdyśmy uwierzyli”. „Chodźcie, wstąpmy na Górę Pana!”. Dariusz Madejczyk
„Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu”. Złodziej to w języku greckim kleptes (stąd kleptomania, czyli chorobliwa skłonność do kradzieży, zwłaszcza rzeczy i tak niepotrzebnych). Złodziejstwo uznawano za ciężkie przestępstwo. Zabrania go wyraźnie siódme przykazanie: „Nie będziesz kradł”. Wydaje się, że przykazanie to pierwotnie odbierane było przede wszystkim jako zakaz kradzieży drugiego człowieka, a także odzierania go z jego godności, jako stworzonego na obraz i podobieństwo Boże. Konsekwencją takiego spojrzenia na Boże Prawo był szacunek wobec ludzkiej własności, której nie wolno sobie przywłaszczać wbrew woli właściciela. Teologiczne podstawy wyznaczało tu przekonanie, że to Bóg jest Panem wszystkich rzeczy i do Niego należy cały świat: człowiek jest jedynie jego administratorem i użytkownikiem. Pan Jezus przyrównał do postępowania złodziei działalność przywódców religijnych, którzy prowadzą ludzi ku zgubie: „Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami (...). Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć”. Nie bał się też porównać dzieła, jakiego dokona w dniu ostatecznym, do niespodziewanego pojawienia się złodzieja. Zaznaczył w ten sposób, że nieznany jest dokładny czas powtórnego przyjścia Syna Człowieczego. Metafora ta powraca w Liście św. Piotra: „Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański”, a także w Apokalipsie św. Jana: „Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie”. Obraz złodzieja przychodzącego w nocy przywołuje też św. Paweł: „Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy”. Apostoł dodaje jednak otuchy wszystkim żyjącym w świetle nauki Chrystusa: „Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej”. MYŚL TYGODNIA
Żyj tak,
jakby był to twój dzień ostatni, |