SŁOWO  NA  NIEDZIELĘ   


26 października 2025 – XXX Niedziela Zwykła








Każdy bowiem, kto się wywyższa,
będzie poniżony,
a kto się uniża,
będzie wywyższony.







Chrystus stał się grzechem za nas, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą. Przed obliczem Boga możemy chlubić się tylko tym, co uczynił Chrystus dla naszego zbawienia. On sam jest naszą sprawiedliwością, i uświęceniem i odkupieniem. Kto polega na Nim, będzie wywyższony, a kto polega na sobie, będzie poniżony. Bóg bowiem pysznych odrzuca, a pokornym łaskę daje.


Komentarz do pierwszego czytania

Księga Syracha to zbiór rad oraz wskazówek, które mają nam dopomóc w drodze do zbawienia. Nic więc dziwnego, że dzisiejsze czytanie z tej księgi rozpoczyna tydzień, który będzie zwieńczony Dniem Wszystkich Świętych. A mądrość, która jest dzisiaj opisana i wychwalana, to Sprawiedliwość Boża.

Wielokrotnie w naszych modlitwach prosimy o ratunek i opiekę, powołując się na Sprawiedliwość Bożą. Ale czy właściwie ją rozumiemy?

Bo sprawiedliwość z punktu widzenia człowieka może być inaczej rozumiana niż sprawiedliwość Boga-Ojca. My, w naszej ograniczoności, widzimy świat w kategoriach doczesnych. I przyzywając Sprawiedliwości Bożej, myślimy o natychmiastowych rozwiązaniach. A Bóg ma szerszą perspektywę widzenia naszego życia. Patrzy w kategoriach wieczności i naszego przyszłego zbawienia.

Dlatego czasami trudno nam dostrzec ingerencję Bożą w naszym życiu. Nie potrafimy zauważyć, że nasze modlitwy są usłyszane i wysłuchane przez Boga. Bo oczekujemy rozwiązania spraw według naszych, ziemskich kryteriów myślenia.

Zaufajmy Bogu. Bo On jako dobry Ojciec jest czuły na nasze łzy i modlitwy. Daje nam tyle łask, ile jest nam w danej chwili potrzebne. I nieustannie módlmy się modlitwą „Ojcze nasz” wierząc słowom „..bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi…”.

 

Komentarz do drugiego czytania

Drugi list do Tymoteusza to swoisty testament Świętego Pawła. Apostoł pisał go, będąc w Rzymie w więzieniu. Przeczuwał, że są to jego ostatnie dni i życie doczesne dobiega końca. Ale wiedział, że jego prawdziwe życie się nie kończy, tylko zmienia. Przechodzi na inny poziom relacji z Bogiem.

Życie doczesne według świętego Pawła to nieustanny bieg. Zmaganie z własnymi słabościami oraz trudnościami doznawanymi od świata. Jednak musimy, tak jak w zawodach sportowych, obrać pewną strategię. Ustalić priorytety, przygotować taki plan działania, aby ukończyć zawody i je wygrać. A to wszystko w celu osiągnięcia upragnionego celu. Zwycięstwa, którym dla nas wierzących, jest zbawienie i życie wieczne. Paweł zachęca nas do wytrwałości w naszym życiu. Nie mówi, że jest to łatwe, ale że będzie to nagrodzone i docenione przez Boga, który jest Panem i Sędzią sprawiedliwym.

Tak i my dzisiaj rozważmy, czy w dobrych zawodach bierzemy udział. Czy zdążamy do życia wiecznego, gdzie czeka na nas laur zwycięstwa. Czy też może naszymi zawodami jest bieg ku dobrom doczesnym, jak władza, kariera czy pieniądze. Czy nasz czas tu na ziemi jest właściwie zaplanowany i realizowany? Słowa Świętego Pawła niech staną się dla nas drogowskazem, abyśmy już teraz obrali właściwy cel i ku niemu zmierzali.

 

Komentarz do Ewangelii

Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna ciąg tygodniowych czytań ukazujących, jakie zachowanie i postawa podobają się Bogu Najwyższemu. Bóg pragnie naszego dobra. Chce, żebyśmy osiągnęli wiekuiste szczęście i zjednoczenie z Nim w Niebie. Pomaga nam w drodze do zbawienia. Dlatego dał nam przykazania zawarte w Dekalogu, abyśmy mogli prostą drogą podążać do Nieba. Pragnie, żebyśmy je przestrzegali i według nich żyli.

Ale najważniejszym przykazaniem jest miłość. Miłość do Boga i do bliźniego. Tylko one razem są miłe Bogu. Bo cóż z tego, że mówimy jak faryzeusz: „…zachowuję post, …zachowuję przykazania…, daję jałmużnę...”, jeśli wzgardzamy drugim człowiekiem. Taka postawa jest pełna wyniosłości i pychy. I taką postawę Jezus w dzisiejszej przypowieści krytykuje.

Celnik natomiast nie osądza innych. W swojej modlitwie skupia się na własnych słabościach i ułomnościach. Bo modlitwa to rozmowa między Bogiem a człowiekiem. Nie ma w niej miejsca na osądzanie czy krytykowanie bliźnich. Powinniśmy się skoncentrować na własnych błędach i prosić Boga o pomoc w ich unikaniu i pokonywaniu. Celnik prosi Boga o pomoc i wsparcie w trudnej drodze do Nieba.

I my prośmy dzisiaj jak celnik „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”, wspieraj mnie w codziennych trudach, pomagaj mi pokonywać moje słabości. Taka postawa w modlitwie, jak mówi Chrystus, jest miła Bogu. I stanowi pierwszy krok do naszego zbawienia. Dlatego od siebie wymagajmy, a dla naszych bliźnich bądźmy wyrozumiali i traktujmy ich z szacunkiem.


Odszedł usprawiedliwiony

Podobnie jak to było przed tygodniem i dwoma tygodniami, dzisiejsze pouczenie Jezusa dotyczy sposobu, w jaki się modlimy, a raczej wewnętrznej postawy, która towarzyszy naszej modlitwie. Jezus poświęca temu tematowi tak wiele miejsca, bo pragnie nam zwrócić uwagę, że wartość naszej modlitwy nie zależy od takich czy innych słów, formuł, rodzajów modlitw, ale od wewnętrznej postawy, z jaką po nie sięgamy.

Dzisiejsze pouczenie ma formę przypowieści, a więc historii wymyślonej. Niewątpliwie jednak została ona zainspirowana rzeczywistymi postawami, jakie Pan dostrzegał u otaczających Go ludzi. Bohaterzy tej przypowieści – faryzeusz i celnik – reprezentują dwa ostro kontrastujące ze sobą światy. Faryzeusz – to symbol człowieka pobożnego, który stara się z wielką powagą żyć według Bożego prawa. Celnik należy do zupełnie innego świata, w którym Boże prawo stanowi najwyżej zewnętrzną warstwę na podobieństwo cukru pudru na cieście. Jest to świat kolaboracji ze złem, świat grzesznych zależności i układów, w których Bóg nie odgrywa większej roli.

Już zewnętrzna postawa obu bohaterów pokazuje stan ich ducha. Faryzeusz sądzi, że w świątyni wolno mu zajmować frontowe miejsce, bo w swoim życiu nie ma sobie nic do zarzucenia. Jego zadufanie we własne zasługi sprawia, że nie oczekuje dla siebie Bożego zmiłowania, bo go – jak mu się wydaje – po prostu nie potrzebuje. Dzięki bogobojnemu życiu jego sprawa została już dawno załatwiona. Martwić muszą się inni, np. celnicy. Miejsce z tyłu świątyni, można by powiedzieć – za filarem, jakie wybiera celnik, odzwierciedla stan jego relacji z Bogiem. I uświadomienie sobie tego znajduje ujście w pokornej prośbie o przebaczenie – bez powoływania się na własne zasługi.

Jedynie postawa celnika umożliwia przyjęcie Bożego przebaczenia i łaski. Wnętrze duszy faryzeusza można by odzwierciedlić w obrazie pomieszczenia zapchanego aż po sufit różnymi przedmiotami: nie da się w nim już niczego umieścić. Jest ono pełne, ale jest to pełnia bezwartościowa – zbiorowisko rzeczy pozbawionych znaczenia, duchowych „zapychaczy” w rodzaju mocnych przekonań o własnej doskonałości, własnych zasługach i zdolnościach do podejmowania różnych pokutnych praktyk. Wykonywane w takim duchu, nic one człowiekowi nie dają, jedynie stanowią budulec własnej próżności. Jedynie pokorna modlitwa otwiera człowieka na Bożą łaskę.

Ks. Marian Machinek MSF


Warunki dobrej modlitwy

Modlitwa faryzeusza i celnika. Napiętnowanie pierwszego a pochwała drugiego zmusza do refleksji nad naszą modlitwą. Codziennie lub prawie codziennie mówimy pacierz. W niedzielę spędzamy sporo minut w kościele na modlitwie. Czy te minuty są właściwie przeżyte?

Kiedy modlitwa nasza jest dobra? Zasadniczo trzeba zwrócić uwagę na trzy elementy. Pierwszy to świadomość, do kogo mówimy, świadomość obecności Boga. On widzi, On słyszy, On rozumie. Wszechmogący Bóg, Ojciec, który kocha, nasz Stwórca i Sędzia.

Drugi element to świadomość tego, kim my jesteśmy wobec Boga. Słabym stworzeniem, jednym z miliardów, niedoskonałym i grzesznym, winnym zmarnowania wielu otrzymanych od Boga darów. Na modlitwie ja, grzesznik, staję przed świętym Bogiem i rozmawiam z Nim.

Trzeci moment, na który w modlitwie trzeba zwrócić uwagę, to treść naszej rozmowy z Bogiem. Wielkość człowieka można poznać po tym, o co się modli. Czy prosi o świecidełka, drobnostki, głupstwa, czy o rzeczy godne Boga. On może dać wszystko. Chciałby nam dać skarby nieskończenie wielkie, a my często prosimy o jedną bańkę mydlaną.

Faryzeusz się źle modlił. Nie uświadomił sobie, że jest przed Bogiem żywym. W świątyni widział nie Boga, lecz celnika. Nie popatrzył też na siebie w prawdzie. Zestawiając się z celnikiem, uznał, że jest wielki. Czymże wobec niego był grzeszny celnik? Przyszedł podziękować Bogu za to, że jest lepszy od innych. Na modlitwie wydał wyrok na swoich bliźnich: oszustów, zdzierców, cudzołożników. Trudno nazwać modlitwą sądzenie innych. Celnik się dobrze modlił. W świątyni wiedział, że stoi przed Bogiem, że jest grzeszny i że najważniejszym dla niego jest gest Bożego miłosierdzia. Nie mówił dużo. Bił się w piersi i powtarzał: „Boże, miej litość nade mną, grzesznikiem”. I celnik odszedł usprawiedliwiony.

Modląc się, pamiętajmy, do Kogo mówimy, kim jesteśmy przed Bogiem, i o co prosimy.

Ks. Edward Staniek

 

Dziękuję, że nie jestem jak inni...

„Specjalistów” od spraw religii raczej nam nie brakuje. Tych, którzy wiedzą, jaki powinien być Kościół, co powinni robić biskupi, księża i każdy, kto w niedzielę chodzi na Mszę ś w., jest aż nadmiar. Niestety, brakuje nam trochę tych, co poprawianie chcieliby zaczynać od siebie.

Różnej maści poprawiaczy zajmujących się problemami Kościoła można spotkać wszędzie. W szkole i w pracy, na przyjęciu u znajomych i w drodze do kościoła, w telewizji i gazetach, a nawet w kinie (tytułu filmu z ostatnich miesięcy, który mi w tym momencie przychodzi do głowy, nie będę przytaczał, żeby nie reklamować i oszczędzić czytającym niemiłych wrażeń).

Bez wątpienia każdy z nas dotknięty jest w jakimś stopniu tą, jak to ktoś kiedyś powiedział, „prostacką wadą” spoglądania na innych z wyższością. Ileż to razy zdarza się nam stawać w pozycji kogoś, kto wie lepiej i zna się na wszystkim. A gdy z tą pozycją łączy się jeszcze określony zakres władzy nad innymi (albo, co gorsza, tzw. demokratyczna większość), ogląd świata i ocena rzeczywistości stają się wręcz nie do podważenia... Oczywiście tylko w przekonaniu tego, kto przemawia, niekoniecznie zaś w ocenie słuchaczy.

Dzisiejsza Ewangelia przynosi nam dwie ważne nauki. Pierwsza jest bardzo konkretna – dotyczy szacunku dla wiary i religijności drugiego człowieka; o drugiej, można by powiedzieć, że ma charakter zwrotny – chodzi o nas samych, o ocenę naszego życia. Pan Jezus zwraca się do tych, „co ufali sobie, że są sprawiedliwi” i w prostych słowach kreśli obraz, którego oni stają się bohaterami. W ten sposób pozwala im spojrzeć jakby z zewnątrz na sytuację, która wcale nie jest wyjątkowa i niezwykła. Tu i ówdzie, wcale nie tak rzadko, powraca przecież pokusa, by powiedzieć sobie, że na szczęście nie jesteśmy jak inni.

Zwracanie uwagi nie jest wprawdzie czymś przyjemnym, nie można jednak przechodzić obojętnie wobec nagannych zachowań i zamykać oczu na zło. Z drugiej strony, trzeba również uważać, żeby w trosce o naprawę ludzi i świata, który nas otacza, nie zapomnieć o sobie samym lub, co gorsza, nie znaleźć się na miejscu tego, który mówi: „Dziękuję, że nie jestem jak inni...”

Dariusz Madejczyk

 

Faryzeusz

Słowo faryzeusz – za sprawą Ewangelii – kojarzy się nam z człowiekiem fałszywym, obłudnym, udającym pobożność. Tymczasem faryzeusze, dzięki swojej narodowo-konserwatywnej orientacji polityczno-religijnej, w czasach Pana Jezusa, uznawani byli w Izraelu za prawowiernych. Historyk żydowski tamtych czasów, Józef Flawiusz, wspomina o wielkim autorytecie, jakim darzył ich naród – bez wahania wierzył każdemu ich słowu.

Grecka nazwa pharisaios, od hebrajskiego peruszim, znaczy tyle, co odróżniający się, odosobniony, separatysta. Faryzeusze byli stronnictwem narodowo-religijnym, które sprzeciwiało się jakimkolwiek zmianom w Prawie. Pielęgnowali przywiązanie do Prawa Mojżeszowego oraz ustnej tradycji religijnej. Pierwsze wzmianki o faryzeuszach pochodzą z II wieku przed Chrystusem. Wzajemnie nazywali się „towarzyszami i wyraźnie odcinali się od wszystkich, których uznawali za nieczystych. Modlitwa faryzeusza, przytoczona przez Pana Jezusa w przypowieści o faryzeuszu i celniku, w pełni oddaje ich mentalność i dążenie do izolacji.

Chociaż Pan Jezus wielokrotnie piętnował „faryzejski” sposób myślenia, wywyższanie się i przesadny rytualizm, to jednak nie można widzieć w ich postępowaniu jedynie cech negatywnych. Faryzeusze chętnie dyskutowali z Jezusem, zapraszali Go do stołu, ponieważ czuli się odpowiedzialni za religijne życie narodu. Toczyli długie spory z saduceuszami, wytykając im ich niewiarę. Ostrzegali nawet Jezusa przed złymi intencjami Heroda: „Przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić”. Niektórzy faryzeusze po zesłaniu Ducha Świętego uwierzyli w Jezusa, wśród nich Paweł, który pisał o sobie: „w stosunku do Prawa – faryzeusz”.


MYŚL  TYGODNIA

Bóg potępia grzech.
Ale grzesznik może wrócić do Boga w każdym czasie,
ponieważ miłość Boża do niego nigdy nie ustaje.